Wielu wędkarzy spinningistów, początki sezonu uwarunkowuje nadejściem magicznej daty pierwszego maja. Związane jest to z faktem, zakończenia okresu ochronnego drapieżników, szczupaków czy boleni. Wędkarze ci jednak tracą wspaniały okres, przedwiośnia i wczesnej wiosny, kiedy wspaniale można połowić klenie, jazie czy okonie. Jakiś czas temu, wszyscy spinningiści musieli trzymać nerwy na wodzy, aż do pierwszego maja, spowodowane było to faktem, całkowitego zakazu spinningowania do tej daty. Dzisiaj mamy możliwość, w pełni wykorzystać pierwsze promienie słońca, które nieśmiało, delikatnie ogrzewają zmarzniętą jeszcze ziemię.

Po okresie hibernacji zimowej spinningu, przede wszystkim powinniśmy przejrzeć nasz sprzęt. Odkurzyć, wyczyścić oraz nasmarować kołowrotki. Tę ostatnią czynność, zawsze przeprowadzam zaraz po zakończeniu sezony, mam pewność, że moje kołowrotki w odpowiednich warunkach dotrwają do wiosny i będą na nią gotowe. Często bywa, że w okresie przedwiośnia, wody w rzekach nieco się podnoszą a wręcz wylewają, w takich sytuacjach niezbędnym elementem będą dla nas spodniobuty, wodery czy śpiochy do brodzenia. Taki sprzęt również należy obejrzeć po zimowaniu, czy nie powstały jakieś uszkodzenia powodujące przecieki. Lepiej sprawdzić to w domu i uniknąć niemiłych niespodzianek nad wodą. Ja wędkuję na Wiśle i rzadko w niej brodzę, natomiast wylana z koryta woda często utrudnia dostęp do fajnych miejscówek, poprzez zalanie traw na brzegu, tutaj na pomoc właśnie przychodzą mi śpiochy. Kolejnym elementem jest zaopatrzenie się w nowe żyłki, często trafić możemy na naprawdę ładne ryby, i szkoda by było je tracić, przez sparciałe, zeszłoroczne żyłki. Pamiętajmy, że podczas wczesnowiosennych wypraw, przyjdzie nam na nowo odkryć rzekę, zeszłoroczne miejscówki na pewno się zmieniły. Wyższa woda naniosła nowego piachu, drzew czy gałęzi, w takich warunkach przyjdzie nam nieraz, przejść duże odległości w celu poznania rzeki i nowych miejscówek. Nie warto, więc zabierać tony sprzętu a jedynie, same niezbędne elementy.

Sprzęt:

Podczas moich pierwszych wypraw ze spinningiem, zawsze towarzyszy mi mocniejsza wędka Daiwa Exceller Jigger 270cm i CW 3-18g. Wędka ta nie jest wklejanką, a przecież w tym okresie nigdy nie wiem, jaka ryba trafi na mój zestaw. Oczekiwać możemy małych kleników, ale również grubych najedzonych jazi. Wędka ta ma solidny zapas mocy, i pozwala przez swoje ugięcie swobodnie obsługiwać wiele rodzajów przynęt, ale o tym w dalszej części. Do Daiwy, podpinam kołowrotek Mistrall Amundson w rozmiarze 1000, jest on leciutki i mieści odpowiednią ilość żyłki 0,18. Oraz RYOBI Apllause 2000. Ryby takie jak kleń czy jaź, podczas walki nie narażają nas na długie odjazdy, także kołowrotki o większych rozmiarach są zbędne i nie potrzebnie obciążą nasz sprzęt. Oczywiście dla dopełnienia zestawu, używam agrafek z krętlikiem. Agrafki stosuję bardzo malutkie, można oczywiście nie stosować ich i wiązać przynęty bezpośrednio do żyłki, natomiast częste wędrówki po brzegu i odwiedzanie nowych miejsc zmusi nas do wielu zmian przynęt. Tutaj agrafki ograniczają marnowanie czasu, oraz umożliwiają szybkie zmiany. Nieodzownym, ale nie koniecznym elementem mojego sprzętu są okulary polaryzacyjne, które w tym okresie bardzo ułatwiają obserwacje skupionej przy brzegu drobnicy, czy spływających z nurtem owadów.

Miejsca:

Na przedwiośniu, w Wiśle zainteresowany jestem, przede wszystkim zalanymi ostrogami. Na przelewach, oraz za nimi często spotkać można żerujące stada drapieżnego białorybu. Obławiam, również kamieniste opaski z głębokością nawet 1 metra. Ryby w tym okresie szukają pokarmu wychodząc na płytkie rejony, ale również po to by złapać odpowiednią temperaturę ciała, od promieni słonecznych. Wszelkie przyniesione wysoką wodą drzewa, zakotwiczone pod brzegiem, to typowe miejsca, gdzie można szukać kryjących się ryb. Typowymi miejscami są wszelkie miejscówki z przeszkodami, za którymi powstają wsteczne prądy, oraz zastoiska. Takie miejsca to typowe stołówki kleni i jazi. Oczywiście podczas, penetrowania takich miejsc, przynęta będzie również atakowana przez okonie, ale po zimowej absencji spinningowej i one dadzą ogromną radość.



Przynęty:

Ja zawsze zabieram tylko dwa pudełka, nie ma sensu dźwigać wszystkiego, co mam. W pudełeczkach znajdują się małe woblerki, około 3cm, pracujące przy powierzchni, ale i takie, które pracują nieco głębiej. Zostawiam w domu wszelkie „jarzeniówki”, a zabieram tylko te w kolorach stonowanych, wręcz ciemnych. Drugie pudełeczko, zaopatrzone jest w małe pierzaste jigi, oraz mikro przynęty gumowe, zbrojone zwykle na główkach 3-5g. Twisterki i kopytka w kolorach brązu, czerni oraz typowe motor oil. Woblerki, które pakuje do pudełka, powstają zwykle w ciągu miesięcy zimowych w moim warsztacie, a pierwsze wyprawy wiosenne są zwykle dla nich poligonem doświadczalnym. Jeśli mam na nie efekty, w trudnych warunkach wysokiej wody, to wiem, że skuteczne będą przez cały sezon.

Kilka podstawowych zasad:

Wędrując brzegami rzeki, w okresie ustającej już zimy, szczególną uwagę przywiązuję do podejścia na wytypowaną miejscówkę. Czasem wręcz skradam się na kolanach. Główną zasadą, jest ciche, bezszelestne podejście do wody. Klenie i jazie są niezwykle wyczulone na wszelkie nieznane im odgłosy, zwłaszcza w tym okresie. Zawsze podchodzę do miejsca łowienia, z przygotowaną już przynętą, ograniczam tym samym niepotrzebne ruchy i odgłosy tuż nad wodą. Przy zmianie miejsca, staram się, odejść najpierw od linii wody, i łukiem pokonuję dystans do kolejnego miejsca. Przejście po brzegu na kolejną kryjówkę ryby, skutecznie ją z stamtąd wygoni zanim, choć trochę się do niej zbliżymy. Podczas zmiany przynęty, również, należy zachować wszelką ostrożność, ograniczając do minimum hałas i nagłe ruchy. W każdym miejscu, jeśli to możliwe, staram się podać rybom trzy różne wabiki. Zawsze najpierw, obławiam dane miejsce woblerem pracującym przy powierzchni, smużakiem, lub pracującym tuż pod powierzchnią. Jeśli ryba akurat ma chęć, do zebrania pokarmu z powierzchni, szybko się o tym przekonuję. Na kolejne rzuty, stosuję wobler pracujący głębiej, szukając nim ryb przyklejonych jeszcze do dna, lub skrytych za przeszkodami. Jeśli woblery zawodzą, ostatnią deską ratunku staje się, mały pierzasty jig w barwie czarnej lub brązowej, albo w takich samych kolorach, trzy centymetrowy twister lub kopytko. Jeśli nic nie skutkuje, lub po prostu miejscówka jest pusta, typuję z brzegu kolejną i w skryciu przed rybami podążam w jej kierunku.

Dla wielu spinningistów, pierwszy maja jest datą świętą. Wiadomo, że podczas szukania kleni czy jazi, możemy trafić na przyłowy boleni czy szczupaków, oczywistym chyba jest , że takie złowione rybki muszą wrócić do wody. Ja, nawet łowionych klenio-jazi nigdy nie zabieram, wolę się z nimi powtórnie spotkać w lecie. Pamiętajcie, mimo jeszcze chłodnych poranków, przełom lutego i marca , to najlepszy okres na szukanie głodnych Jazików i kleni. Najlepsze jest to, że nie trzeba wstawać skoro świt, bo ryby dopiero po nagrzaniu słońcem wody, ruszają na żer. Pośpijmy nieco dłużej, i pozwólmy też obudzić się rybkom.
 

Kategoria: Poradniki

Ostatnio na kanale wędkarz.pro

»

Reklama

Szukasz prezentu
dla wędkarza?

Sprawdź nasze wyjątkowe propozycje

Nie wiesz co kupić?
Zadzwoń lub napisz do nas.
Doradzimy.

Odwiedź nas na wedkarz.pro/radom

Szybki kontakt:

794 790 321

pomoc@wedkarz.pro

8:00 - 16:00

Płatności:

Raty Credit Agricole Bank Polska S.A.
PayPal Logo