Jako, że luty już w pełni, kolejna wyprawa spinningowa, pachniała pstrągiem. Kilka pochmurnych i wietrznych dni, nie nastrajało optymistycznie, a obawy o opady były spore. Termin wypadu został jednak ustalony, i nic nie mogło stanąć nam na drodze, do kropkowanego szczęścia.

Luty, to czas, kiedy pstrągi pobudzone do życia, żerują dość intensywnie i można, już poszukiwać ze spinningiem w ręku. Na celownik, koledzy z klubu, wzięli typową pstrągową rzeczkę w najbliższym nam rejonie. Rzeczka Kacanka, bo o niej mowa, jest dopływem rzeki Koprzywianki. Rzeczka o łącznej długości 33,8 km i szerokości od 3 do 8 metrów. Meandruje w swoim korycie, w woj. Świętokrzyskim w miejscowości Królewice oraz Bazów. Na pierwszy rzut oka, rzeczka ta przypomina miejscami rzekę wieprz, na której tez miałem swego czasu przyjemność szukać kropków. Bardzo ładnie położona, pośród lasów i łąk. Liczne zakręty, przegłębienia i wypłacenia, oraz zwalone do wody drzewa i przeszkody, to istny raj dla pstrągów czy kleni.

Nad woda meldujemy się około godziny 10:30. Niczym trzej muszkieterowie, trzymając w rekach spinningi jakoby szpady, rozpoczynamy zbrojenie i ubieranie odzieży do brodzenia. Koledzy w tym wypadku, są również moimi przewodnikami i doradcami, ponieważ na tej rzece jestem pierwszy raz. Po kilku informacjach wyczytanych w sieci, oraz podpowiedziach kolegów, do walki szykuje kijek o c-w 2-8g długości 240cm. Wędka Miakdo x-plode, nadaje się idealnie do tego typu rzeczki. Jako zwieńczenie zestawu, pojawia się mały młynek Mistrall SCOT, sprawdzony już bojach, lekki a przede wszystkim solidny z bardzo precyzyjnym hamulcem. Na kołowrotek nawijam żyłkę 0,16mm, grubiej nie ma sensu, ponieważ na tak małych rzeczkach przynęt się nie traci w zawadach, wszędzie można dojść, wejść i odczepić przynętę, a nawet spora rybka nie zbezcześci nam zestawu. Ponieważ rzeczka, ma charakter zróżnicowany, od płycizn 10cm po dołki nawet 2m, zmuszony byłem zabrać dwa pudełka, zaopatrzone w woblerki typowo malutkie, po te nieco większe 4-5cm, głębiej schodzące.

Startujemy z mostu, i od razu pod nim natrafiamy na ciekawe miejsce, gdzie nurt nieco szybciej szoruje brzeg, wymywając w nim głębszą rynnę. Na jej końcu Piotrek dostrzega spław rybki, chwilę później „Senior”, w tym miejscu ma odprowadzenie woblerka. Napawa nas to optymistycznie. Rozdzielamy się, na dwa skrajne brzegi, i ruszamy w górę rzeczki, co jakiś czas obławiając łatwiejsze lub całkiem trudne miejscówki. Chłopaki gnają nieco szybciej i po chwili znikają mi obaj z oczu, jednak ja staram się obserwować dokładnie każde miejsce i niejako uczyć się rzeki. Obławiam miejsca małym 20mm woblerkiem w barwach „black fury”, schodzącym do około 30cm. Tak docieram do ujścia, gdzie Kacanka wpływa do Koprzywianki. Przeprawiam się przez rzekę i wybieram odcinek Koprzywianki, postanawiam, że Kacankę obłowię w drodze powrotnej. Idąc w górę rzeki, natrafiam na piękną rynnę z szybszym nurtem wzdłuż brzegu, na którym stoję. Jakieś 5 metrów, poniżej mnie, w wodzie leży zwalony pień drzewa. Miejsce bajkowe, a oczyma wyobraźni widzę w nim rybę. Zmieniam woblerek na nieco większy, około 30mm w łatki brązowo-żółte, pracujący agresywniej i głębiej. Pierwszy rzut wykonuje na płyciznę pod drugi brzeg i pozwalam by nurt, zniósł go na koniec rynny pod moim brzegiem, tam zaczynam bardzo powolne zwijanie. Kolejny rzut, kieruje wobler, bezpośrednio w rynnę na wysokości zwalonego konaru, chwile go przytrzymuję na wysokości przeszkody. Pierwszy ruch korby, a końcówka wędki wygina się przyjemnie i wywołuje u mnie zacięcie. Jest! Siedzi rybka, przyjemnie wygina delikatną końcówkę wędziska, kilka ruchów korby i rybka jest pod nogami, w pierwszej chwili, myśl o pierwszym pstrążku, nie pozwala trzeźwo myśleć dalej. Z wody wyskakuje jednak klenik około 20cm. Nie jest to cel wyprawy, ale cieszy jak rekordowy okaz. Wszak po letargu zimowym, nawet taka rybka to już coś. Klenik podniesiony na żyłce, sam się uwalania, i bezpiecznie wraca do wody. Moja radość, z dobrze ocenionej miejscówki, jest ogromna. Dochodzę do wniosku, że nawet na tak trudnej technicznie rzece, jestem w stanie wytypować miejsce, i dokładnie podąć tam wabik. Zaczynam nabierać wiary w swoje umiejętności.



Kolejne ciekawe miejsca, nie przynoszą jednak brań. Niestety promienie słoneczne, mocno prześwietlają wodę, a jej czystość nie pozwala dyskretnie podejść miejscówek. Cień, z każdej strony pada zawsze na wodę, co skutecznie płoszy ryby. Piotrek w kilku miejscach, widział umykające pstrągi, odstraszane jego cieniem rzucanym na wodę. Jednak on tez zalicza w końcu niewielkiego klenika. Dochodzimy do wniosku, że przy takim słońcu i warunkach nie mamy szans na przechytrzenie pstrąga.

Koniec końców, zaliczamy po rybce, zaś „Senior” wraca o kiju. Trudna technicznie rzeczka, ostre słońce oraz kolejna szkoła wędkarka, uczą mnie pokory, ostrożności oraz poprawiania technik. Wszystko kończy się zaliczoną rybą, utratą 3cm wędziska w części szczytowej, oraz naładowanym akumulatorem na kolejne wyprawy. Polecam wszystkim odwiedzenie, choć raz, tak trudnej technicznie małej rzeczki. Przerzucenie się gwałtownie z dużej rzeki (w moim wypadku Wisła) na mały strumyczek, może okazać się niejako nauką od nowa spinningu. Zaś chęć złowienia pstrąga, i świadomość jego obecności, nie wykluczy błędów, a to na nich najlepiej jest się uczyć. Ja swoja naukę posiadłem w sposób ekstremalny, a widoki, jakie miałem okazję widzieć, będą miłym wspomnieniem podczas wypraw w środku sezonu czy jego końcu.

 

Kategoria: Poradniki

Ostatnio na kanale wędkarz.pro

»

Reklama

Szukasz prezentu
dla wędkarza?

Sprawdź nasze wyjątkowe propozycje

Nie wiesz co kupić?
Zadzwoń lub napisz do nas.
Doradzimy.

Odwiedź nas na wedkarz.pro/radom

Szybki kontakt:

794 790 321

pomoc@wedkarz.pro

8:00 - 16:00

Płatności:

Raty Credit Agricole Bank Polska S.A.
PayPal Logo