Od dłuższego czasu, czytam wiele recenzji na temat, nowych gum 4Play. Gumy ze stajni Savage Gear, to jak dla mnie, numer jeden wśród gum, szczególnie skutecznych na szczupaki. Może na początek kilka słów na temat samych gum. Doskonale wykonane, z twardych solidnych materiałów, niezwykle realistyczne gumy. Imitacje wielu gatunków ryb, są odwzorowane w każdym szczególe, żywych odpowiedników. Szczególną cechą tych przynęt, jest ich segmentowa budowa, dzięki której, oprócz realnego wyglądy, guma uzyskuje również bardzo realistyczny ruch w wodzie. Firma bardzo mocno postarała się, w tym przypadku, o super, jakość i jeszcze większą skuteczność, przynęt 4play. Dodatkowym atutem przynęt, jest możliwość różnorodnego zbrojenia, a tym samym dostosowania gumy i jej prowadzenia do każdych warunków. Gumy 4play, zbroić możemy w ciężkie główki, np. na denne sandacze i sumy, ale także na lekko w haki offsetowe, na powierzchniowe bolenie, czy stojące w toni okonie. Generalnie, każdy z modeli 4play, może być zastosowany, w rzece, czy jeziorze, z jednakowym skutecznym rezultatem, podczas połowu wielu, wielu gatunków drapieżników.

Rzeczywiście długo, opierałem się zakupowi tego produktu, mimo że co jakiś czas podczas wizyt w sklepie, gumy 4play, wzbudzały swym wyglądem, wiele pozytywnych emocji. Któregoś dnia, nie wytrzymałem, do mojego arsenału szczupakowego, trafił właśnie ten model gum firmy Savage Gear. Bardzo szybko zabrałem nowy produkt nad wodę, nie mogąc wytrzymać presji, zobaczenia pracy tychże gumowych wabików. Jako że, głównie szczupaków szukam na jeziorach, postanowiłem zbrojenie gum dostosować do, właśnie takich warunków łowienia.

Pierwsze rzuty, były krótkie, wręcz przeprowadzałem gumy pod nogami, na krótkiej lince, aby przekonać siebie samego, że praca gumy jest odpowiednia. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, gumki prowadzone skokami, prowadzone w opadzie, czy też jednomiernie, zachowywały się bardzo ładnie, a przy tym w wodzie wiernie imitowały, żyjących w wodzie, odpowiedników. Po szybkim, sprawdzeniu zakupu, zapadła decyzja o testowaniu gum podczas wędkowania, nadeszła pora na test skuteczności, 4play na moich łowiskach.

Nad wodą pojawiłem się już o świcie, nie mogłem wytrzymać presji, która towarzyszyła mi już od dnia zakupu. Do tej pory używane gumy Cannibal, zostawiłem w domu, aby nie kusiło mnie częste zmienianie przynęt. Miejsce wytypowane, granica między pasem roślinności a otwartą wodą, typowa miejscówka, gdzie spodziewać się można, szczupaka czy okonia. Woda o głębokości około 1,5 metra. Na pierwszy rzut trafia, model 4play w kolorze płotki o długości 8cm. Gumę zbroję w Lip Skull aby sprawnie powierzchniowo obławiać porośnięte dno zbiornika. O dziwo, 4play okazuje się bardzo lotny, bez problemu dociera w wytypowane miejsce. Kilka rzutów, nie przynosi jednak kontaktu z drapieżnikiem.

Zmieniam gumę, na imitację okonia, tym razem nadziewam ją na hak offsetowy, obciążony lametą. Tym razem dość lekki wabik, posyłam bezpośrednio między rośliny. Od razu czuję różnicę w szybkości opadu. Przynęta delikatnie podszarpywana, powoli tonie między łodygami roślin. Obawiam się, że może linka zapląta się gdzieś między karczami, nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Po dotarciu gumy, niemalże na granicę otwartej wody, czuje na kiju potężne targnięcie, przekazane przez plecionkę na blank wędki. Przez podniecenie i zaskoczenie, spóźnione zacięcie, okazuje się być puste. Stoję chwilę, oglądając przynętę, szukając śladów ataku, po czym posyłam ją dokładnie w to samo miejsce. Tym razem już po pierwszym podbiciu i kilkukrotnym, obrocie korby, sytuacja się powtarza, silne uderzenie, zostaje poparte szybkim zacięciem. Jest! Jest! krzyczę sam do siebie. Potwierdzeniem mojej fascynacji i radości, są gotujące się w odzie rośliny, kotłujące się na powierzchni. Teraz obawa, że ryba wpłynie w jakiś twardy zawad jest duża, dokręcam nieco hamulec kołowrotka i pompuję rybę nieco silniej. Wydobywam ją na otwartą wodę, teraz już może poszaleć. Kij elegancko wygięty, uświadamia mi, że nie jest to mała ryba. Chwila holu, i na powierzchni, pokazuje się przynęta, tkwiąca w pysku pięknego okonia. Przez całe ciało przebiega mnie dreszcz i trwoga, byle się nie wypiął. Ryba szybko trafia do podbieraka, miarka pokazuje 37cm. Moje szczęście, z dobrego doboru przynęty i jej skuteczności jest ogromne. Rybka trafia do wody. Po opadnięciu pierwszych emocji, i odczekaniu kilku minut, na hak wraca płotka, tym razem na haku offsetowym. Rzucam ją ponownie na liście. Od razu zaczynam zwijać linkę, przynęta buszuje pomiędzy roślinami. Co jakiś czas zatrzymuje zwijanie, pozwalam rybce opaść nieco głębiej. Podczas jednego z zatrzymań, wędka wygina się w pałąk, nie dając szans na reakcję. Odruchowo wcinam i tak zaciętą już zdobycz. Odjazd jest natychmiastowy, a ryba zdaje się być znacząco większa od poprzedniej, tym razem od razu dokręcam hamulec, tak by tylko solidny odjazd powodował wybieranie linki.

Roślinność jakby padała przed rybą na kolana, odchyla się na boki, pozwalając mi wyprowadzić zdobycz na otwartą część wody. Luzuję hamulec, i od razu ryba pokazuje, co potrafi, wydobywając z hamulca miły dla ucha dźwięk. Po trzecim czy czwartym, długim odjeździe, jakieś 50 metrów ode mnie, zdobycz wypływa na powierzchnię. Zauważam znany mi kształt, szczupaczego łba, jednak nie jestem w stanie określić jego wielkości, szybko nabiera powietrza i ponownie testuje hamulec kołowrotka. Zmęczona ręka, powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa, jednak adrenalina nie pozwala się poddać. Dwa odjazdy później, ryba daje się podholować pod brzeg, wykłada się na bok, i w tym momencie cały drętwieje. Moim oczom ukazuje się grube cielsko, zwieńczone ogromnym pyskiem, w którym tkwi, ledwo widoczna przynęta. Zwinnym ruchem wprowadzam szczupaka w podbierak, wydobywam z wnętrza pyska przynętę, która w porównaniu z paszczą drapieżcy wydaje się być, mikro twisterkiem. Szczupak zmierzony, ma długość 78cm, wagi niestety nie sprawdzam, nie chcę męczyć nadmiernie stworzenia. Szybko reanimuję zębacza w wodzie, który majestatycznie i dostojnie odpływa w toń jeziora. Nie wiem nawet teraz, z perspektywy czasu jak opisać swoje emocje. Tego dnia z roślin, wydobyłem jeszcze dwa mniejsze szczupaczki.

Gumy 4play kilkukrotnie, później udowadniały mi swoją skuteczność, podczas łowienia okoni i szczupaków, czy to z brzegu przy roślinach, czy też na otwartej wodzie z łódki. Dzisiaj mój arsenał tych przynęt, zwiększa przy każdej okazji. Uwierzyłem w moc tych gum, najpierw oglądając je na wystawach sklepowych, a później już nad wodą. Moja historia to jedynie, malutka część opowieści o łowieniu szczupaków na gumowe imitacje rybek. Ja akurat, jako swojego faworyta wytypowałem ten model gum, których skuteczność cały czas jest sprawdzana na wielu wodach całej Polski. Ogromny wachlarz zastosowań tego modelu, oraz systemy zbrojenia, przekonują nie tylko mnie, do tego, że jeszcze nie jedna ładna ryba, nie odpuści sobie możliwości zagryzienia imitacji, okonia czy płotki. Reasumując, od czasu mojego pierwszego kontaktu z tymi gumami, nie dopuszczam do sytuacji, aby brakło ich w moim pudełku nad wodą.

 

Kategoria: Testy

Ostatnio na kanale wędkarz.pro

»

Reklama

Szukasz prezentu
dla wędkarza?

Sprawdź nasze wyjątkowe propozycje

Nie wiesz co kupić?
Zadzwoń lub napisz do nas.
Doradzimy.

Odwiedź nas na wedkarz.pro/radom

Szybki kontakt:

794 790 321

pomoc@wedkarz.pro

8:00 - 16:00

Płatności:

Raty Credit Agricole Bank Polska S.A.
PayPal Logo