"Feeder" co skrywa w sobie ta obco brzmiąca nazwa. Jest to określenie jednej z metod połowu ryb, polegającej na dostarczaniu zanęty w obszar łowienia za pomocą koszyczka zanętowego. Oraz obserwacji brań poprzez drgania szczytówki wędziska.

Pamiętam stare dobre czasy, kiedy metoda Feedera raczkowała w naszym kraju, a o specjalistycznych wędkach nikt wtedy nie myślał. Podczas jednej z wypraw spławikowych nad Wisłę, zauważyłem na przeciwległym brzegu Pana, który zarzucał do wody coś co powodowało duży chlupot. Będąc młodzieniaszkiem nabywającym pierwszych szlifów wędkarskich zapytałem Ojca: tato a czym ten Pan łowi? co to jest? Moją ciekawość potęgowała liczba ryb, jakie ów wędkarz łowił. Usłyszałem od Taty: ten Pan łowi na koszyczek zanętowy. Od razu zapytałem ponownie: A dlaczego my tak nie łowimy? Kilka dni później staliśmy na brzegu uzbrojeni w wędki gruntowe z zamontowanymi koszyczkami. Tak zaczęła się moja przygoda z obecnym feederem. W tamtych latach często chodziliśmy z gruntówkami nad Wisłę, ryb było sporo i zawsze mieliśmy pewność dobrych brań. Nie trzeba nam było specjalistycznych wędek, kołowrotków a i na początku koszyczki robiliśmy sami, z czego największe niezadowolenie okazywała moja Mama. Koszyki, bowiem robiliśmy z jej "wałków do włosów" zalewając je tylko punktowo ołowiem, dość szybko jednak sklepy zalała fala koszyczków w różnych kształtach rozmiarach i ciężarach, przez co zaniechaliśmy robienia ich, bo i po co skoro tyle tego. Dzisiaj chcąc zacząć przygodę z feederem wystarczy iść do sklepu i zakupić odpowiednie oprzyrządowanie dedykowane przez producentów tej metodzie. Wtedy nie było tak łatwo, wędki, których używaliśmy kosztowały po 30-35zł, toporne, ciężkie i długie byleby dały radę ciężarkom nawet do 120g. Teleskopy te z perspektywy czasu mimo swoich wad dały mi mnóstwo radości i wiele ryb, i co można było? pewnie, że tak..

Dzisiaj wędkowanie wygląda zupełnie inaczej, setki wędek do wyboru, kołowrotków oraz koszyczków, a i Wisła przez te lata się zmieniła, stawiając przede mną nowe wyzwania. Pokrótce opiszę sprzęt, jakim dzisiaj łowię na Wiśle: Wędki jakie dzisiaj stosuję mają długość 360cm i CW od 20 do 100g firmy YORK Derby. Kołowrotki ARKON firmy Mistrall w rozmiarze 2500. Żyłka główna w rozmiarze 0,20 z przyponem 0,16. Koszyczki otwarte w kształcie prostopadłościanu o gramaturze od 60 do 100g. Oczywiście zawszę stosuję rurki antysplątaniowe zadając kłam teorii, że jakoby miały odstraszać ryby. Cały mój zestaw bardzo dobrze sprawdza się szybkim Wiślanym nurcie, ale również i na spokojnych partiach wody a nawet na wodach stojących. Tutaj wypada nadmienić, że wędki typu feeder, posiadają dwie wymienne szczytówki. Bardzo ułatwia nam to dostosowanie się do warunków panujących na łowisku, zwykle mamy do dyspozycji szczytówki o różnym ugięciu, czyli twardości, i stosujemy je odpowiednio na rzeki i wody stojące. Przy delikatnym łowieniu na wodach stojących, gdzie ciężar koszyczka nie przekracza np20g stosować możemy wędki typu picker, wędki o trzech wymiennych szczytówkach zwykle do 40g CW. Natomiast ja, jako że w większości przypadków łowię na Wiśle poświęcę czas swojemu sprzętowi czyli feederom.

Kiedyś z powodu jej braku zestaw budowany był na zasadzie patentów o nazwie "paternoster". Dzisiaj rurki w różnych rozmiarach i kształtach, oszczędzają nam czas na nie potrzebne wiązanie żyłek. Do widocznej na zdjęciu agrafki podpinamy koszyczek zanętowy.

Koszyczków również jest ogrom do wyboru. Różnią się kształtami wielkościami a nawet kolorami. Przedstawiona fotografia, prezentuje mojego faworyta na Wiślane zasiadki. Koszyczek o tym kształcie znoszony prądem rzecznym o wiele rzadziej grzęźnie w zawadach czy kamieniach. Dzięki swej budowie również, mniej poddaje się naporom często silnego nurtu.

Poskładajmy zestaw: Tak jak pisałem budowa zestawu jest banalnie prosta. Żyłkę główną przeciągamy przez rurkę, (ja przekładam żyłkę zaczynając od krótszej części rurki, wcześniej robiłem inaczej , ale dzięki tej zmianie nigdy doświadczyłem splątania zestawu) następnie przeciągniętą żyłkę wiążę bezpośrednio do krętlika. Tuż przed gotowym węzłem zaciskam gramową śrucinę, zapobiega ona obijaniu węzła przez rurkę. Do krętlika dowiązuję przypon z cieńszej żyłki zwykle nie krótszy niż 50cm, dopinam koszyczek do agrafki i zestaw gotowy. Jak widzicie nie ma w tym nic trudnego. Węzły stosuję najzwyklejsze, sposoby ich wiązania znaleźć można wszędzie, więc nie będę ich opisywał. A tak prezentuje się gotowy zestaw:

Feeder jest metodą "gruntową", czyli cały czas zanętę oraz przynętę utrzymujemy przy dnie(gruncie). Metoda ta jest super skuteczna na dużych rzekach, gdzie często silny nurt uniemożliwia nam przytrzymanie np. spławika. Kolejnym pytaniem, jakie pewnie wielu z was się nasuwa to: Na co łowić? i co załadować do koszyczka?. Ponieważ nie mam żadnych tajemnic a i chętnie dzielę się swoimi patentami opisze swoją mieszankę zanętową, jaką sam stosuję.
Najczęściej podstawą jest zanęta np. na leszcza czy płoć. Do kilograma takiej zanęty dorzucam pół kilograma płatków jęczmiennych(drobnych) oraz pół kilograma bułki tartej. Czasem wzbogacam mieszankę o uparowany pęczak, który w takich wypadkach trafia również na haczyk. Do mieszanki dorzucam również kilka kropel aromatu waniliowego do ciast, lub po prostu paczkę budyniu waniliowego. Nie używam glin wiążących ani żadnych klejów. Zanęta jest spójna dzięki bułce tartej oraz budyniowi, odpowiednio wyrobiona bardzo wolno wydobywa się z koszyczka, nawet przy silnym uciągu. Przynęty zaś, jakie stosuję to zwykłe białe robaki nie barwione, rzadziej rosówki czy dendrobeny. Tak jak pisałem wcześniej również pęczak. Ostatnimi czasy powróciłem do stosowania, jako przynęty styropianu. Po prostu wrzucam kawałek styropianu do zanęty zaraz po jej namoczeniu i wymieszaniu, pozwalając mu nasiąknąć zapachem. Następnie odłamuję z kawałka pojedyncze kuleczki, które trafiają na haczyk. Patent ten sprawdza się w czasie, kiedy ryba słabo żeruje, lekkość styropianu powoduje jego unoszenie się w toni. Nurt smaga nim na odpowiedniej wysokości od dna wywołując ciekawość ryb i wzbudzając w nich agresję.

W jakich miejscach używam zestawów feederowych? Otóż głównie są to Wiślane opaski o rynnach głębokości 2-3m. Rynny te ciągną się wzdłuż opasek w odległościach nie większych niż 10-20m. Często szukam krótkich ostróg za szczytami, których tworzą się małe "warkoczyki". W takich miejscach zestaw ustawiam na granicy warkocza i spokojnej wody lub cofki od strony brzegu. Na zdjęciu powyżej widać typową moją miejscówkę, po prawej stronie granica nurtu, końcówka wyżej powstałego warkocza, oraz spokojna woda między nurtem a brzegiem. W takich miejscach spotkać można żerujące leszcze, płocie, jazie, klenie krąpie a nawet karpie czy brzany.

Jak widać na zdjęciach sam zestaw jest bardzo prosty w budowie i przede wszystkim skuteczny. Tak samo na rzekach jak i wodach stojących. Wiem, że cała masa artykułów na ten temat, odstrasza przed pierwszymi wyprawami z feederem. Ukazując skomplikowane budowy zestawów, ogrom czasu na przygotowania zanęt i przynęt czy sprzętu. Zapewniam, że siła tkwi w prostocie a i koszty są nie wielkie. Wędziska kupimy już do 100zł kołowrotki do 80zł. Koszt jednej wyprawy wynosi mnie około 30zł (robaki, zanęta, bułka tarta, budyń i płatki). Częstym zamiennikiem dla bułki tartej jest u mnie zmielony czerstwy chleb, który pewnie i u was w domu się często znajdzie. Także koszt jednej wyprawy jest nie wielki a i rozkłada się wielokroć na kilka wypraw, ponieważ podczas jednej wyprawy wiele komponentów pozostaje na kolejne wyprawy. Sięgając do artykułów w prasie czy Internecie dowiecie się również jak urozmaicić swoje zestawy pod kątem wód stojących czy rzek. Ja tak jak opisałem stosuję takie rozwiązania od kilku lat, czy to na Wisłę czy starorzecza lub porty, zmieniając tylko szczytówki i gramaturę koszyczka. Aby dopełnić tematu dodam, że nie przecieram zanęt, nie czekam na ich wyschnięcie i domaczanie, bo też nie jestem zawodowcem a nad wodę idę odpocząć a nie po ryby. Wszystkie techniki, jakie stosuję i tak pozawalają mi na skuteczne łowienie, skuteczne i przede wszystkim odpowiednie dla mojej "kieszeni". Dodam tylko jeszcze, że podczas zasiadek Wiślanych bardzo rzadko zdarza mi się zacinać ryb. Siłą nurtu, zakotwiczony koszyczek oraz agresywność ryb, powodują że ryba podczas brania często już w momencie podjęcia przynęty wcina się sama, a sygnalizac,ja ta poprzez szczytówkę oznajmia mi jedynie że rybka już zacięta próbuje uciekać. Wiadomo trafiają się również super delikatne skubnięcia sygnalizowanie jedynie delikatnym drganiem czy minimalnym wychyleniem szczytówki, wtedy należy delikatnie wciąć skubiąco robaka rybkę. Takowych sytuacji mam jednak znacznie mniej.


Wypada również napisać, iż w takim sposobie łowienia wskaźnikiem brań jest dla nas szczytówka. Istnieją również tzw. "bombki" podwieszane na przelotki czy żyłkę. A także sygnalizatory elektroniczne mocowane na podpórkach. Dla mnie jednak osobiście cały urok podczas gruntowych zasiadek kryje się we wpatrywaniu się w szczytówkę. Ileż jest piękna w wyginającej się lub pulsującej szczytówce, targanej siłą biorącej ryby. Jakże duże emocje wzbudza we mnie ten moment, kiedy odwracam się na chwilę od wędek a w tym momencie następuje branie. I te godziny uciekające przez palce podczas zasiadek nad Wisłą, w otoczeniu przyrody cóż może być lepszego, a kiedy dodać jeszcze żerujące ryby to już nic więcej nie trzeba. Konkludując, polecam wszystkim zasiadki z feederami, jest to prosta i skuteczna metoda połowu ryb w rzekach. Przede wszystkim łatwo dostępna i nie droga, także dostępna dla każdego.

Kategoria: Poradniki

Ostatnio na kanale wędkarz.pro

»

Reklama

Szukasz prezentu
dla wędkarza?

Sprawdź nasze wyjątkowe propozycje

Nie wiesz co kupić?
Zadzwoń lub napisz do nas.
Doradzimy.

Odwiedź nas na wedkarz.pro/radom

Szybki kontakt:

794 790 321

pomoc@wedkarz.pro

8:00 - 16:00

Płatności:

Raty Credit Agricole Bank Polska S.A.
PayPal Logo