Tzw. „Bolenioza” od jakiegoś czasu bardzo mocno ogarnęła Polskę. Ogromna liczba rękodzieł woblerowych zalała, półki sklepowe, a ich autorzy i wykonawcy prześcigają się w wymyślaniu coraz to lepszych, ładniejszych i innowacyjnych w swej konstrukcji boleniowych wabików. Jednym z takich rękodzielników jest kolega Jacek Mirowski i to właśnie o jego wspaniałych boleniowych woblerach, dzisiaj słów kilka. W czym tkwi haczyk?

Polskie boleniowo-woblerowe realia.



Zacznijmy może od początku, czyli określeniem, czym jest „bolenioza” i jakie ma podstawy egzystencji w naszym kraju. Takim zabawnym określeniem, są opisywani wędkarze, którzy pałają ogromną miłością i pasją do boleni, i to właśnie tym rybom poświęcają najwięcej swojego wędkarskiego czasu. Tony przynęt, na które są w stanie wydać niekiedy majątek, nigdy im nie ciążą nad wodą, a przebyte kilometry w pogoni za rapami, nigdy nie są męczące. Czy ma to poparcie w rzeczywistości, w oparciu o Polskie rzeki? Jak najbardziej tak. Populacja drapieżnika z rodziny ryb karpiowatych znacznie wzrosła w naszych rzekach, w ostatnich latach, a rozmiary, do jakich dorastają bolenie, pobudzają jeszcze bardziej fantazję zarażonych boleniozą. Boleń to ryba występująca bardzo licznie w większości wód, zarówno rzek i jezior.

Sekretem w połowie rapy na spinning, jest wybór odpowiedniej przynęty, tutaj nieodzownym i najbardziej skutecznym wabikiem jest, wobler. Woblery, jakie od wielu lat wykonuje ręcznie kolega Jacek, znajdują się na bardzo wysokiej półce skuteczności w kuszeniu boleni, ale także ich wykonanie nie pozostawia nic do komentowania. ASP MJ, Litlle Bleak, MJ Tajfun, MJ Egzekutor, MJ Rapid, MJ Klamka, to tyko niektóre z modeli woblerów dostępnych na rynku, stworzonych przez Jacka. Powiecie pewnie, że wobler jak wobler, i wybrać można wiele modeli w sklepie, niestety nie takich.

Praca boleniówek Jacka.



Na wiosnę tego roku miałem możliwość sprawdzenia kilku woblerów autorstwa Jacka Mirowskiego. Po pierwszych rzutach widać było, że każdy z modeli, dopracowany jest w każdym szczególe. Zaraz po wpadnięciu do wody, targany nurtem rzeki, wobler zaczyna swój specyficzny taniec. Tak bardzo pożądane kolebanie na boki wzdłuż osi, czyli lusterkowanie, jest tak wyraziste, że nie uchodzi uwadze żadnemu boleniowi, przyczajonemu w pobliżu. Przy rozpoczęciu zwijania, woblery Jacka, nie stawiając zbyt dużego oporu w wodzie, zwiększają jeszcze intensywność pracy, co do złudzenia pozwala im imitować, uciekająca pod prąd rzeczny ukleje. Niebywałym plusem, tych ręcznie wykonanych wabików, a którego nie zauważyłem przy żadnym seryjnie produkowanym woblerze, jest możliwość bardzo wolnego prowadzenia, nie tracąc przy tym odpowiedniego ruchu korpusu. W miejscach gdzie trzeba zwolnić nieco zwijanie by dać więcej czasu rybie na celny atak, te woblery SA doskonałym wyborem. Kilkukrotnie sam przekonałem się, że nie zawsze szybkie i energiczne zwijanie prowokuje bolenie do ataku. Sekundowe dosłownie spowolnienie przynęty, która nawet wtedy nie traci pracy, bywa czasem zbawienne. Jeśli chodzi o prace, woblerów boleniowych Jacka, naprawdę każdy zapalony boleniarz, nie będzie miał podstaw do krytyki. W oparciu o swoje obserwacje, winien jestem sprostowania, iż wszystkie moje opinie dotyczą modeli woblerów ze sterem. Wiem już, że kolega Jacek, zajął się skrobaniem w drewnie, korpusów woblerów bez sterowych, przeznaczonych również na bolenie, które od jakiegoś czasu dostępne również w asortymencie sklepu. Mam nadzieję, że i o tych cudeńkach będzie mi dane napisać kilka słów, po kilkudniowych wiosennych testach.

Umaszczenie, czy tylko ważne dla ryb?

Od dawna wiadomym jest, że przynęty przede wszystkim najpierw maja podobać się wędkarzom, a dopiero potem rybom. Jacek w każdy swój, wobler, wkłada całe serce i doświadczenie, i tak samo jest w kwestii doboru kolorków i malowania. Na większości modeli, widziałem odciskaną fakturę rybiej łuski, na srebrnym korpusie. Efekt ten jest tak doskonały, że od razu przykuwa uwagę, posiadacza przynęty.



Każdy element, malowania grzbietu czy brzuszka jest doskonały, nie ma mowy o jakiś zaciekach, plamach, czy nierównościach. Kolory dobrane tak, by wszystkie woblery przypominały naturalny pokarm boleni, czemu towarzyszy również, odpowiedni kształt korpusu. Na sklepowych zdjęciach poszczególnych modeli, zobaczyć można te doskonałości, aczkolwiek dodam, ze dopóki nie weźmie się takiego cudeńka do reki nie ma się świadomości jak pięknie migoczą w świetle słonecznym, czym również zasługują na uznanie nie tylko wędkarzy, ale jak się okazuje i ryb.

Przez moje ręce przeszło już wiele woblerów goleniowych Hand Made, póki, co właśnie w woblerach Jacka Mirowskiego odnalazłem to, czego oczekiwałem niegdyś od seryjnych produkcji. Dodatkowo wiem ze żaden z nabytych woblerów nigdy mnie nie zawiedzie, podczas pracy czy wieloletniego użytkowania. Woblery te nie tylko cieszą oko, ale są solidnie wykonane, piękne, a przede wszystkim i co jest najważniejsze skuteczne.

 

 

 

 

 

Kategoria: Poradniki

Ostatnio na kanale wędkarz.pro

»

Reklama

Szukasz prezentu
dla wędkarza?

Sprawdź nasze wyjątkowe propozycje

Nie wiesz co kupić?
Zadzwoń lub napisz do nas.
Doradzimy.

Odwiedź nas na wedkarz.pro/radom

Szybki kontakt:

794 790 321

pomoc@wedkarz.pro

8:00 - 16:00

Płatności:

Raty Credit Agricole Bank Polska S.A.
PayPal Logo